poniedziałek, 5 października 2015

Wywołany do tablicy: Motocyklisty pokrycie dekla - część 1.

Brumdobry!
Cieszę się, że już na początku istnienia tego bloga dostałem od jednego z Czytelników pytanie, które obszernością obejmowanych tematów spowodowało, że muszę zebrać materiał na co najmniej kilka wpisów. Zacznę może trochę od końca pytania, ale tak mi po prostu łatwiej.

Zaznaczę tylko, że przedstawione poniżej zdanie nie jest opinią eksperta (bo do tego poziomu wciąż mi daleko), ale MOIM WŁASNYM ZDANIEM, a co za tym idzie całkowicie się z nim zgadzam. I drugie spostrzeżenie, nie mniej ważne, wyrażone jest pewnym utartym powiedzonkiem: Ty masz prawo mieć swoje zdanie, a ja mam prawo mieć je w serdecznym gdziesiu głębokim. Działa w obie strony, zdaję sobie z tego sprawę i nikogo na swoje zdanie nawracać nie zamierzam.


Zdjęcie uzyskane z pixbay.com, autorstwa AlexVan
 Przechodząc do rzeczy samej, dziś na warsztat idzie temat motocyklisty pokrycia dekla, potocznie zwanego kaskiem. Jak powszechnie wiadomo, kask w czasie jazdy na motocyklu ma chronić dekiel motocyklisty przed uszkodzeniami w razie „w”. I jest obowiązkowy. Nawet jeśli nic pod tym deklem nie ma (więc w razie „w” strata dla ludzkości byłaby niewielka), to i tak dekiel chronić trzeba.
Pokrycia dekla występują w kilku rodzajach, które mają swoje wady i zalety, zależnie od rodzaju ujeżdżanej maszyny i stylu jej użytkowania. Ale wszystkie, powinny spełniać kilka podstawowych wymagań:
  1. Bezpieczeństwo: każdy oferowany do sprzedaży w Polsce kask musi posiadać homologację ECE R22-05. To warunkuje jego dopuszczenie do obrotu i w razie kontroli policjant na drodze ma prawo zażądać udowodnienia, że nasz kask taką homologację posiada. Znak homologacji to umieszczona w kółku litera E, po której następuje jedna lub dwie cyfry (zależnie od kraju certyfikacji). Zwykle umieszczona jest z tyłu kasku oraz na metkach wszytych do niego. Norma ECE R22-05 jest normą bardzo łagodną – amerykańska DOT lub niezależne (tworzone przez organizacje i instytucje, zrzeszenia producentów), np. SHARP i SNELL, stawiają kaskom wyższe wymagania. Ale europejska norma, żeby nie było, coś tam gwarantuje – przynajmniej tyle, że nie będziemy gołą glacą ryli asfaltu.
  2. Dopasowanie: nawet najlepszy kask, który będzie źle dopasowany, nie ma szansy prawidłowo spełnić swojego zadania. Najważniejsze jest to, żeby prawidłowo osłaniał czaszkę i nie był w stanie obrócić się na głowie. Dość prosty test pokazał mi kiedyś pewien znajomy, swego czasu prowadzący sklep z akcesoriami motocyklowymi: kazał mi stanąć twarzą do siebie i usztywnić kark, a następnie dość energicznie obrócił na mojej głowie skorupę kasku. Myślałem, że jest dopasowany… I co? Po tym, jak zobaczyłem wyściółkę tylnej części przed twarzą, wziąłem kask o rozmiar mniejszy.
  3. Wygoda: nie ma chyba nic gorszego w jeździe na motocyklu, niż niewygodny kask. No dobra, może jest: nazywa się szlif lub gleba, chociaż będąc purystą do jazdy tego rodzaju momentów nie zaliczam. Jeśli jest to 15-minutowa przejażdżka, to jeszcze pół biedy. Ale jeśli w dłuższą trasę wybierzemy się w niewygodnym kasku, to po godzinie lub dwóch zacznie się prawdziwy dramat, bo kask metodą chińskiej kropelki zacznie formować i dopasowywać sobie naszą głowę do siebie. Ten ból jest na dłuższą metę nie do zniesienia (no, chyba że ktoś radzi sobie z migrenami wyłącznie siłą woli – gratuluję, i chylę czoła). Zakładam jednak, że nikt z nas masochistą nie jest. Dlatego kask przed zakupem trzeba przymierzyć. I kiedy spełni już test dopasowania, warto go chwilę na głowie potrzymać i sprawdzić, czy nie pojawi się jakiś ucisk. W moim przypadku od razu po założeniu kasków kilku producentów wiedziałem, że na tę markę nie mam co nawet patrzeć – od razu czułem, że będzie bolało i to bardzo. Jeśli już weźmiemy jeden kask danej marki i stwierdzimy, że jest niewygodny, to najprawdopodobniej żaden inny model tego producenta pasował nam nie będzie. Bo każdy producent ma swój model „głowy jeźdźca”, na którym konstruuje kaski. Jeden model, w kilku rozmiarach.
  4. Skorupa: warstwa najbardziej zewnętrzna, która ma kluczowy wpływ na wagę, głośność i aerodynamikę kasku, a w razie „w” przyjmuje na siebie pierwsze uderzenie. Przed zakupem kasku warto trochę poszperać w sieci i o skorupie poczytać. Oprócz materiału, z jakiego jest wykonana (jest to temat rzeka i nie chcę się mądrzyć, ale technologii jest kilka – ogólna zasada: lżejsze i wytrzymalsze są droższe) ważne jest też ile rozmiarów skorup w danym modelu jest oferowanych. Jeśli dla całej linii modelowej oferowany jest jeden rozmiar skorupy, to raczej taki kask bym odpuścił, chyba że potrzebuję jednego z największych rozmiarów. Dlaczego? Bo przy mniejszym rozmiarze będzie to gigantyczny wypakowany piankami garnek, po założeniu którego głowa spuchnie do rozmiaru balonu, kask będzie ciężki, a dużo większy niż trzeba opór powietrza będzie obciążał dodatkowo mięśnie szyi. A to na dłuższą metę boli. I jeszcze jedno: kask o dużo za dużej skorupie, będzie dopasowany, póki jest nowy. Pianki prędzej czy później się uklepią (im ich więcej i gorszej jakości, tym prędzej), więc kask straci dopasowanie do głowy i przestanie właściwie chronić dekiel.
  5. Higiena: warto dowiedzieć się od sprzedawcy, czy i w jaki sposób da się wyjąć wewnętrzne wyściółki kasku do prania. Przy regularnej, codziennej jeździe prać wnętrze kasku będzie trzeba. Chyba, że ktoś zapach obornika uważa za perfumę. Ale ja dziękuję. Przy demonstracji oceniamy sobie od razu ile czasu i wysiłku wymaga wyjęcie wyściółki kasku i jaka jej część pozostaje niewyciągalna.
  6. Wentylacja: ma bezpośredni związek z wygodą i higieną, a także z bezpieczeństwem. Skuteczna wentylacja kasku jest niezbędna. Zwłaszcza w gorące dni dekiel nie może się zagotować. Kask bez wentylacji jest zaskakująco podobny do zostawionego w pełnym słońcu zamkniętego samochodu. Tylko działa szybciej. Przegrzany dekiel zaczyna przeciekać, a z czasem się zagotowuje, przychodzi wywołane gorącem i duchotą otępienie… Przegrzanie organizmu spowalnia reakcje tak samo, jak np. alkohol. Wentylacja, oprócz tego, że skuteczna, powinna być też odpowiednio cicha. Huk powietrza w i wokół kasku potrafi zmęczyć, a poza tym uszy mogą w wielu sytuacjach wspomóc oczy w obserwacji drogi, zwłaszcza za plecami.

Tyle ogółów – do kasków wrócę, by krótko scharakteryzować ich typy, ale już nie dziś.

To mówiłem ja, Dobry Motór!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz